Prawo do zawarcia małżeństwa było obwarowane pewnymi ograniczeniami. Do najważniejszych należały te wynikające z pokrewieństwa i powinowactwa narzeczonych. Oba terminy wywodzą się z genealogii i oznaczają: a) relację dwóch osób pochodzących od wspólnego przodka w linii prostej lub bocznej (consanguinitas – pokrewieństwo) oraz b) efekt małżeństwa i stosunek jednej zaślubionej osoby do krewnych drugiej w linii prostej lub bocznej (affinitas – powinowactwo). Z powyższymi zagadnieniami wiążą się dwa różne sposoby liczenia odległości stopnia pokrewieństwa (komputacji) w relacjach między poszczególnymi osobami: rzymski (świecki, obowiązujący w republice i cesarstwie) i germański (kanoniczny), mający swe korzenie w zwyczajach plemion barbarzyńskich, a następnie zaadaptowany i zmodyfikowany przez Kościół katolicki. W pierwszej komputacji wyróżnia się tyle stopni, ile urodzeń (tot gradus quod generationes), wyjąwszy z rachunków wspólnego przodka. Z kolei w drugiej komputacji obowiązuje zasada „ile pokoleń, tyle stopni”, licząc pokrewieństwo i powinowactwo poprzez kolejne generacje. Pomimo że, iż wyniki w linii prostej w obu komputacjach będą się pokrywały, to wyraźne różnice wystąpią w liniach bocznych – na przykład w systemie rzymskim brat i siostra są spokrewnieni w II stopniu, rodzeństwo stryjeczne czy cioteczne w IV stopniu, ale już wuj z siostrzenicą lub stryj z bratanicą w III stopniu. Natomiast w systemie germańskim rodzeństwo jest ze sobą spokrewnione w I stopniu, a rodzeństwo stryjecznie czy cioteczne w II stopniu (podobnie jak ciotka i bratanek, co określa się mianem II stopnia nierównego).
Po tym krótkim i być może nieco zawiłym wstępie warto w skrócie przedstawić ewolucję prawa świeckiego i kanonicznego w kontekście przeciwskazań do zawarcia małżeństwa, wynikających z pokrewieństwa i powinowactwa. W Rzymie czasów republiki i cesarstwa przez setki lat funkcjonowało naturalne prawo przyzwoitości, a związki egzogamiczne (czyli zawierane z osobą spoza własnego rodu) były obwarowane zasadą przestrzegania pokrewieństwa w linii bocznej do III stopnia. Z kolei przeszkoda powinowactwa opierała się na prawie zwyczajowym i dotyczyła linii prostej ad infinitum (po nieskończoność). Wraz z rozwojem państw barbarzyńskich i wzrostem wpływów Kościoła katolickiego tradycja rzymska ulegała wielu przemianom, również w sferze prawa małżeńskiego. Stolica Apostolska znacznie rozszerzyła zakres pokrewieństwa stanowiącego przeszkodę do zawarcia związku małżeńskiego aż do VII stopnia komputacji kanonicznej! Było to podyktowane koniecznością ograniczenia małżeństw zawieranych między członkami wciąż tych samych rodów książęcych czy przedstawicielami wąskiej elity należącej do patrycjatu miejskiego. Dopiero podczas IV Soboru Laterańskiego IV, w 1215 roku, papież Innocenty III ograniczył przeszkodę pokrewieństwa w linii bocznej do IV stopnia. Podobnego uporządkowania doczekała się też kwestia powinowactwa jako przeszkody do zawarcia małżeństwa, choć stało się to dużo później, bo dopiero podczas Soboru Trydenckiego (1545–1563). Zakaz ze względu na powinowactwo ograniczono wówczas do II stopnia komputacji w linii bocznej. W Rzeczypospolitej Obojga Narodów w 1577 roku przyjęto ustawodawstwo soboru i dekret Tametsi, zakazujący związków niesakramentalnych wśród wiernych wyznania rzymsko- i greckokatolickiego. Po pierwszym rozbiorze Polski w 1772 roku cesarz austriacki Józef I zalecił kodyfikację prawa małżeńskiego, przekazując sądom świeckim kompetencje w zakresie określania przeszkód i wydawania dyspens ślubnych. Nie wszystkie reformy weszły w życie i po śmierci ambitnego monarchy decydujący głos w istotnych kwestiach powrócił do kompetencji konsystorzy biskupich.
W aktach wytworzonych przez powyższą instytucję zachowała się korespondencja plebanów z kurią lwowską z przełomu XVIII i XIX wieku (Archiwum Arcybiskupa Eugeniusza Baziaka). Na potrzeby niniejszego tekstu przyjrzyjmy się dwóm pozornie osobnym sprawom, jakie miały miejsce na Kresach dawnej Rzeczypospolitej w 1802 roku (AK 80, k. 421, 438). Pierwsza dotyczyła związku małżeńskiego, który chcieli zawrzeć chłop Tomasz Majowski, dwudziestoośmioletni wdowiec i panna stanu chłopskiego, licząca dwadzieścia lat Marianna Niebylska, oboje obrządku greckiego, ze wsi Hanaczówka. Opiekujący się erygowaną w 1787 roku parafią rzymskokatolicką św. Marii Magdaleny w sąsiednim Hanaczowie franciszkanin Symforian Kasprowicz był zobowiązany do uświadomienia nowożeńców o łączącym ich pokrewieństwie (consanguinitas) III stopnia w linii bocznej – mieli wspólnego pradziadka w osobie Sebastiana Niebylskiego. Niestety nie odnotowano, w jaki sposób pleban dowiedział się o związkach krwi pomiędzy przyszłymi małżonkami – czy podczas zapowiedzi ktoś z rodziny lub z mieszkańców Hanaczówki postanowił zgłosić duchownemu taką informację, która mogła przecież funkcjonować w pamięci zbiorowej? Czy może ojciec Symforian pilnie przestudiował księgi metrykalne wiernych z parafii Hanaczów? Należy bowiem mieć na względzie, że w dawnych społecznościach wiejskich doby przedindustrialnej przyrost naturalny był wysoki, a mobilność niewielka (choć trzeba zaznaczyć, że ostatnie badania kreują wprawdzie nowe spojrzenie na niską ruchliwość chłopów). Związki małżeńskie zawierano najczęściej między osobami pochodzącymi z tej samej lub sąsiednich wsi, co zwiększało ryzyko poślubienia krewnego w trzeciej czy w czwartej linii, niekiedy bez świadomości takiej relacji! Zgodnie z prawem kanonicznym pleban, do którego dotarły wieści o możliwej wspólnocie krwi przyszłych małżonków, winien był zgłosić sprawę do konsystorza biskupiego i wystosować prośbę o dyspensę dla pary. Nieco bardziej skomplikowana sytuacja miała miejsce w przypadku związku Andrzeja Pakoszewskiego, wdowca i Katarzyny Dmuchowskiej, oblatki benedyktyńskiej (sic!), która po osiągnięciu dojrzałego wieku mogła opuścić klasztor (najpewniej konwent sióstr we Lwowie) i decydować o własnej przyszłości. Oboje mieszkali wprawdzie we wsi Dziewiętniki (parafia Sokołówka, cyrkuł Brzeżany), lecz ślub miał się odbyć w położonej około 40 km na południe świątyni w Kochawinie (gdzie od końca XVII wieku czczony był cudowny obraz Matki Boskiej). Na dokumencie przygotowanym do przekazania konsystorzowi biskupiemu naszkicowano wywód przodków rodziny Pakoszewskich (domus Pakoszewscianae). Z zestawień wynika, że Andrzej i Katarzyna byli ze sobą spokrewnieni w IV stopniu nierównym poprzez pra(pra)dziadka Marcina Pakoszewskiego, a siostra stryjeczna Andrzeja Krystyna wyszła za mąż za Tomasza Dmuchowskiego, który był ojcem Katarzyny. Co ciekawe, powyżej widnieje adnotacja i pieczęć plebana w Sokołówce Salezego Sierakowskiego, potwierdzająca zezwolenie na dalsze czynności w kierunku procedowania związku małżeńskiego („[…] nullum consaguinitatis adinveni obstaculum”).
Na podstawie dwóch powyższych przykładów oraz po przeanalizowaniu kilku jednostek akt konsystorskich z tego okresu można stwierdzić, że podobne dokumenty stanowią nieduży procent spraw poruszanych w kurii biskupiej. Wydaje się to zaskakujące w kontekście częstotliwości i skali zawierania ślubów pośród chłopskiej ludności na Rusi. Czyżby zatem pamięć o wspólnych przodkach na przedindustrialnej wsi nie była zbytnio pielęgnowana i ulegała zatarciu? A może wręcz przeciwnie – świadomość pokrewieństwa była na tyle wysoka, że stanowiło ono istotne kryterium wyboru towarzysza lub towarzyszki życia? Udzielenie odpowiedzi na to pytanie wymaga dalszych pogłębionych badań.
Artur Karpacz